Читать книгу «Sekta. Jak tworzą sekty i zwabiają tam ludzi» онлайн полностью📖 — Dumitru Ghereg — MyBook.
image

Rozdział II. EKSPANSJA

Dzięki podręcznikowi twój projekt stworzenia sekty idzie pełną parą udało ci się nawet zebrać niewielką, lojalną grupę wyznawców. Jednak aby wejść na wyższy poziom, musisz być bardziej zdecydowany. Jeśli chcesz, aby twoja sekta prosperowała jak najdłużej, musisz poszerzać swoją publiczność. Wyznawcy są jak pieniądze na koncie bankowym: im więcej ich masz, tym większą posiadasz władzę. Nie zapominaj jednak o innych korzyściach: fanatyczne oddanie, pieniądze spływające z nieba i, oczywiście, dość nieuporządkowany seks wewnątrz wspólnoty. Ale przecież na początku ludzie po prostu szukali czegoś, w co mogliby wierzyć! Wmów im, że masz dobre intencje. Nie mogą się zorientować, że są manipulowani. Kiedy to zrozumieją – wszystko przepadnie.

Naszym kolejnym nauczycielem jest wielebny Jim Jones, który nie tylko umiejętnie rozbudował swoją wspólnotę, ale stworzył z niej prawdziwą komunistyczną komunę. Jego «Świątynia Ludów» rozrosła się z pięćdziesięciu wyznawców w Indianie do niemal dwudziestu tysięcy wyznawców na dwóch kontynentach. Oczywiście, popełnił też błędy. Ale trzeba mu oddać, że doskonale wiedział, jak przyciągnąć i utrzymać uwagę tłumu. Jim Jones zaczynał jako zwykły kaznodzieja, a stał się mesjaszem o niesamowitej skali wpływu, mającym dostęp do spraw urzędników państwowych. Spory awans jak na człowieka, który kiedyś sprzedawał małpki! Był bardzo charyzmatyczny i niesamowicie inteligentny, potrafił znaleźć podejście do każdego człowieka. Ale długo zanim stał się paranoidalnym władcą nieszczęsnej komuny w dżungli, młody Jim po prostu szukał swojego miejsca w świecie. Zobaczmy więc, czego możemy się od niego nauczyć, by samemu zostać wielkim przywódcą sekty. Zacznijmy od początku.

Fakt 1. Jones był zafascynowany religią od najmłodszych lat. Dorastał na odludziu w stanie Indiana. W jego rodzinnym miasteczku było pięć kościołów i uczęszczał do wszystkich. W każdą niedzielę biegał z jednego nabożeństwa na drugie, trzecie i kolejne. Podczas gdy inne dzieci bawiły się w lekarzy i pacjentów, on wolał bawić się w pastora i wiernych.

Fakt 2. W dzieciństwie Jones miał nietypowego bohatera. Fascynował się Hitlerem – jego niezwykłą zdolnością do kontrolowania tłumu oraz decyzją o popełnieniu samobójstwa, gdy był otoczony przez wrogów, ponieważ nie widział już drogi odwrotu.

Fakt 3. Jim Jones zasłynął jako bojownik przeciwko niesprawiedliwości społecznej. Trudno uwierzyć, ale w latach 50. XX wieku walczył o prawa obywatelskie. Zawsze interesowały go kwestie równości i sprawiedliwości społecznej. Miał dużą, zamożną rodzinę z dziećmi różnych ras. Wydawał się bardzo szczery, ale z czasem jego sekta przekształciła się w totalitarną grupę, w której lider miał nieograniczoną władzę nad wyznawcami. Od pobożnego wielbiciela Hitlera do despotycznego przywódcy sekty – można powiedzieć, że Jim zatoczył pełne koło. Jednak powtórzenie jego sukcesu nie będzie łatwe. Co więcej – będzie do tego potrzebny cud.

LEKCJA 7. OSZUKAĆ LUDZKIE UMYSŁY

Zabłąkane dusze ludzi od zawsze były przedmiotem walki wielu charyzmatycznych przywódców. Jeśli chcesz przyciągnąć ich do swojego zespołu, musisz zdobyć wyższy autorytet. Musisz w jakiś sposób przekonać ludzi, że nie jesteś jak wszyscy że jesteś lepszy od innych, a nawet potrafisz czynić cuda. Ta formuła została sprawdzona przez czas. Shoko Asahara, przywódca «Aum Shinrikyo» (organizacji zakazanej na terenie Federacji Rosyjskiej) – destrukcyjnej sekty opartej na buddyzmie wadżrajany – założył ją w 1987 roku. Światową sławę zyskała w 1995 roku po przeprowadzeniu ataku gazowego w tokijskim metrze. Shoko Asahara zwiększał liczbę wyznawców swojego kultu końca świata, publikując zdjęcia, na których lewituje.

Warren Jeffs, przywódca poligamicznej sekty, twierdził, że odziedziczył zdolność komunikowania się z Bogiem. Według niego to właśnie ta zdolność dawała mu prawo do przydzielania swoim wyznawcom wielu żon na całe życie. W 2011 roku Jeffs został skazany na dożywocie z możliwością warunkowego zwolnienia po 20 latach za dwa przypadki gwałtu na nieletnich. Międzynarodową sławę zdobył w maju 2006 roku, gdy trafił na listę dziesięciu najbardziej poszukiwanych przestępców FBI za próbę ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości, który oskarżał go o aranżowanie małżeństw z nieletnimi.

Z kolei przywódca brazylijskiej sekty, João de Deus, zgromadził wokół siebie tysiące wyznawców, twierdząc, że Bóg obdarzył go mocą leczenia AIDS i raka. Jednak później sąd oskarżył go o sześćset przypadków napaści seksualnej. Bez wątpienia jednak twoje cudotwórstwo zostanie przyjęte znacznie cieplej. Kiedy Jim Jones postanowił zebrać swoją trzodę, znał skuteczny sposób na przyciąganie ludzi. Na odludziu stanu Indiana odbywały się spotkania duchowego przebudzenia – a jakie tam urządzano przedstawienia! Jednym z kluczowych elementów było uzdrawianie. Uzdrawianie wiarą to ważna chrześcijańska tradycja, istniejąca od wieków. Uzdrawianie wiarą nie ma żadnego naukowego uzasadnienia; sceptycy uważają, że ludzie zdrowieją dzięki pozytywnemu myśleniu. Ale jeśli ktoś uwierzy, że pastor to prorok zesłany przez Boga, to zapragnie wierzyć również w cuda.

Dosłownie od momentu założenia swojego pierwszego kościoła Jones zaczął twierdzić, że potrafi odczuwać ludzki ból, a po pewnym czasie dodał do swojego repertuaru pełne uzdrawianie. I co najbardziej niezwykłe – czasami naprawdę mu się udawało. Czy rzeczywiście posiadał dar uzdrawiania? Jones twierdził, że sam nie wie. Czasami działało, a czasami nie. Dlatego wraz ze wzrostem wspólnoty coraz częściej uciekał się do inscenizacji tych uzdrowień.

Wkrótce Jones zaczął diagnozować u ludzi raka, o którym nikt nie wiedział, pragnąc pokazać, że może wyleczyć każdą chorobę. Wykrztuszali «nowotwór» z płuc – to był ich ulubiony trik, wykonywany bardzo widowiskowo. Pseudochorzy na raka byli zagorzałymi wyznawcami Jonesa. Zazwyczaj używano kurzych wnętrzności, które rzekomo wypluwali do chusteczki. Asystenci pilnowali, żeby widzowie patrzyli z daleka, ale jeśli ktoś się wyrywał i podbiegał, by podnieść «wyplute», asystenci mieli za zadanie włożyć wnętrzności do ust i je połknąć.

Choć uzdrowienia były fałszywe, stały się znakiem rozpoznawczym Jonesa. Udało mu się zaimponować nawet sceptykom, a dzięki dobrej inscenizacji jego trzoda wciąż rosła. Jones połączył aktorstwo z oszustwem, a następnie dodał do tego Boga. Ta kombinacja sprawiała, że ludzie szli za nim dokądkolwiek. A więc – twoje uzdrowienia stały się sensacją. Brawo! Jednak nie wszystkich interesuje takie uzdrawianie, więc wciąż musisz poszerzać swoją publiczność. W tym poradniku znajdziesz rozwiązanie także tego problemu. Do dzieła!

LEKCJA 8. ZORGANIZUJ PREZENTACJĘ

Jako wschodzący lider musisz umieć dotrzeć ze swoim przekazem do wszystkich warstw społecznych – i w tym Jim Jones nie miał sobie równych. Był mistrzem manipulacji – ludzie na jego nabożeństwach mieli wrażenie, że przemawia bezpośrednio do nich, dzięki czemu czuli się ważni. Był niesamowicie charyzmatyczny i potrafił nawiązać kontakt z każdą publicznością. Sekretem Jonesa była sprawdzona technika, zwana «przełączaniem kodów» (ang. code-switching). Polega ona na przechodzeniu z jednego języka lub dialektu na inny w trakcie jednej rozmowy, a nawet jednego zdania.

Wraz ze wzrostem swojej popularności Jones podróżował po Ameryce i na każde wystąpienie dobierał nowy sposób przekazu, by trafić do lokalnej publiczności. Na początek osiedlił się w Indianapolis, gdzie jego główną publiczność stanowiły starsze Afroamerykanki. Dla nich wygłaszał kazania w stylu pastora zielonoświątkowego. Gdy przeniósł kościół do Redwood Valley w Kalifornii, gdzie przeważali biali konserwatyści, stał się orędownikiem wartości rodzinnych. A kiedy na nabożeństwach zaczęli pojawiać się studenci lokalnego college’u, w jego kazaniach zaczęły pojawiać się cytaty z Nietzschego i Mao. Coraz częściej wspominał też o koncepcji karmy i nawiązywał do popularnych wówczas nauk Wschodu.

Kiedy Jones przeniósł swoją wspólnotę do jej ostatecznej lokalizacji – centrum San Francisco – wyczuł nastroje publiczności i zaczął mówić o radykalnej rewolucji społecznej. Ale wystarczyło, by publiczność zaczęła się nudzić, a Jones natychmiast przechodził do tematu, który nigdy się nie starzeje – do tematu nadchodzącej śmierci. Jedną sprawą jest zmotywowanie ludzi do wstąpienia do sekty, inną – sprawienie, by zostali. Następna lekcja z podręcznika pokaże, jak utrzymać wiarę rosnącej wspólnoty.

LEKCJA 9. SPRAW, BY TWÓJ WKŁAD

Cokolwiek by nie mówiono o sektach, one łączą ludzi. Człowiek odczuwa przyjemność, nawiązując więź z innymi przedstawicielami swojego gatunku. Lubi śpiewać i tańczyć, a także robić rzeczy, które mogą wydawać się kultowe. I nic nie jednoczy bardziej niż przymusowe wspólne zamieszkiwanie dorosłych, obcych sobie ludzi. Wszyscy prawdziwi przywódcy sekt o tym wiedzą.

Shoko Asahara zjednoczył swoich wyznawców, umieszczając ich w wspólnym budynku mieszkalnym, pełnym pasożytów, ponieważ zgodnie z jego naukami nie wolno było zabijać żadnych żywych istot. Wyznawcy indyjskiego guru Bhagwana Rajneesha aktywnie uczestniczyli w budowie autonomicznego osiedla «Rajneeshpuram» niedaleko Antelope w stanie Oregon w latach 80., gdzie mogli bezpiecznie wyznawać swoją wiarę, praktykować wolną miłość i terapię nagości. A członkowie sekty «Buddafield» poświęcali cały swój wolny czas i pieniądze na służbę swojemu guru Jaime Gomezowi. Zbudowali dla niego nawet teatr baletowy. Jim Jones miał swoje sprytne i dochodowe rozwiązanie, by zjednoczyć wyznawców wokół wspólnego celu – nazwał to «apostolskim socjalizmem». Dwunastu apostołów Jezusa Chrystusa mieszkało razem i tworzyło komunę. Dlatego uznał, że jego wspólnota również powinna żyć w komunie, a by pokryć koszty takiego życia, nakazał wyznawcom przekazać wszystkie swoje doczesne oszczędności na rzecz kościoła.

Potrafił z łatwością przekonać ludzi do sprzedaży całego swojego majątku i oddania pieniędzy kościołowi. A jeśli dla kogoś nie był wystarczająco przekonujący, wzbudzał w nim poczucie winy, twierdząc, że sam wiele poświęcił, aby pomagać innym. Mówił, że mógłby zostać bogaczem, a skoro on o coś prosi, to należy to zrobić. Jones wykorzystywał pieniądze wyznawców i ich nieodpłatną pracę do rozszerzania swojej działalności. Można było nalewać zupę w stołówce, dostarczać jedzenie potrzebującym albo czytać starszym ludziom w domu opieki przy świątyni. Można też było naprawiać samochody w warsztacie, spędzać weekendy na pisaniu pochwalnych listów do władz w imieniu Jonesa, pisać lub redagować artykuły do sekciarskiego biuletynu oraz drukować i roznosić gazety po domach. Nieskończone możliwości odpowiadały nieskończonej liczbie godzin pracy. To nie była zwykła niedzielna praca w kościele – ludzie zanurzali się w tym całkowicie, to stało się ich sensem życia. W ten sposób dawał ludziom poczucie przynależności, a jednocześnie uzyskiwał absolutną kontrolę nad ich życiem. Nawet jeśli udało ci się stworzyć udaną komunę we własnym domu, nadal istnieje cały świat, który nie wie, co masz mu do zaoferowania. Nadszedł czas, aby się tym zająć na poważnie.