Читать бесплатно книгу «Mieszczanin szlachcicem» Жана-Батиста Мольера полностью онлайн — MyBook

WSTAWKA MUZYCZNA

Śpiewaczka i Dwóch śpiewaków

ŚPIEWACZKA

 
    Gdy duszą naszą owładnie kochanie,
        Gdy w serce wedrze się młode,
Rozkoszą dlań tęsknota, rozkoszą wzdychanie —
        A jednak, oto me zdanie,
    Nie masz słodszego nic ponad swobodę.
 

PIERWSZY ŚPIEWAK

 
Ach, nie masz słodszego nic nad te zapały,
Nad płomień ów mocny zarazem i tkliwy,
    Co w sercach dwóch naraz zagości;
        To życia balsam prawdziwy —
        Odrzyjcie życie z miłości,
        A powab zniknie zeń cały.
 

DRUGI ŚPIEWAK

 
I któż by się bronił miłosnej rozterce,
Ach, gdyby wierność była jej nagrodą —
Lecz czyliż spotkał kto pasterkę młodą,
By stałe w piersiach swych nosiła serce?
        W tej płci niewdzięcznej, okrutnej
Kto szczęścia szuka, los znajdzie zbyt smutny.
 

PIERWSZY ŚPIEWAK

 
Chwilo słodyczy!
 

ŚPIEWACZKA

 
Swobody chwile!
 

DRUGI ŚPIEWAK

 
Rodzie zwodniczy!
 

PIERWSZY ŚPIEWAK

 
Wabisz tak mile!
 

ŚPIEWACZKA

 
Was serce życzy!
 

DRUGI ŚPIEWAK

 
Na próżno wzgardzić się silę!
 

PIERWSZY ŚPIEWAK

 
Ach, porzuć dla miłości nienawiść tak srogą!
 

ŚPIEWACZKA

 
Serca bogate w wierności zalety
Istnieć na świecie wszak mogą!
 

DRUGI ŚPIEWAK

 
Ach, gdzież ich szukać, niestety!
 

ŚPIEWACZKA

 
By bronić więc naszej sławy,
Pokochać cię jam gotowa.
 

DRUGI ŚPIEWAK

 
Lecz któż ukoi obawy,
Czy umiesz dotrzymać słowa?
 

ŚPIEWACZKA

 
Spróbujmyż więc, czyje serce
Lepiej miłuje i mocniej.
 

DRUGI ŚPIEWAK

 
Tak, i niechaj przeniewiercę
Bogowie skarzą wszechmocni!
 

WSZYSCY TROJE

 
Uczyńmy stałość swą chlubą
I złączmy nasze zapały —
Jak słodko kochać, jak lubo,
Gdy płomień wierny i trwały!
 

PAN JOURDAIN

Już koniec?

NAUCZYCIEL MUZYKI

Tak.

PAN JOURDAIN

Doprawdy, niezgorzej sklecone; są tam różne przyśpiewki wcale sobie niczego.

NAUCZYCIEL TAŃCA

Oto znów z mego zakresu mała próbka najpiękniejszych ruchów i najwdzięczniejszych póz, jakimi tylko taniec może być urozmaicony.

PAN JOURDAIN

Znów pasterze?

NAUCZYCIEL TAŃCA

Co się panu podoba, do tancerzy Proszę.

SCENA BALETOWA

czterech tancerzy wykonywa rozmaite rodzaje kroków i ustawia się w różne grupy, stosownie do wskazówek Nauczyciela Tańców

AKT DRUGI

SCENA I

Pan Jourdain, Nauczyciel Muzyki, Nauczyciel Tańca

PAN JOURDAIN

To, to było wcale niegłupie: narodek tęgo wywijał.

NAUCZYCIEL MUZYKI

Skoro taniec przepleciemy muzyką, będzie robił jeszcze korzystniejsze wrażenie; zobaczysz pan, co to za cacko ten balecik, który ułożyliśmy dla pana.

PAN JOURDAIN

Spieszcie się tylko, panowie: osoba, dla której zgotowałem wszystkie te komedie, uczyni mi ten zaszczyt, iż przybędzie tu dziś na obiad.

NAUCZYCIEL TAŃCA

Wszystko gotowe.

NAUCZYCIEL MUZYKI

Zresztą niech pan nie myśli, że to już koniec: osobistość taka jak pan, człowiek prowadzący dom tak wspaniale i mający tyle zrozumienia dla wszystkiego, co piękne, powinien dawać u siebie koncert co środę albo co czwartek.

PAN JOURDAIN

Czy ludzie dystyngowani dają u siebie koncerty?

NAUCZYCIEL MUZYKI

Rozumie się.

PAN JOURDAIN

Więc i ja będę. Czy to ładne?

NAUCZYCIEL MUZYKI

I jak! Potrzeba panu trzech głosów: sopran, tenor i bas; do akompaniamentu zaś altówka, teorban, klawicymbał dla basso continuo i dwoje skrzypiec do riturneli.

PAN JOURDAIN

Trzeba by także postarać się o kobzę. Kobza to mój ulubiony instrument, nadzwyczaj melodyjny.

NAUCZYCIEL MUZYKI

Już my to ułożymy.

PAN JOURDAIN

Niechże pan nie zapomni dostawić muzykantów, którzy mają przyśpiewywać podczas obiadu!

NAUCZYCIEL MUZYKI

Wszystko, czego będzie trzeba.

PAN JOURDAIN

I przede wszystkim, aby balet był ładny.

NAUCZYCIEL MUZYKI

Będzie pan zadowolony, zwłaszcza z paru menuecików, które się w nim znajdą dla pana.

PAN JOURDAIN

Tak, menuet to mój taniec; chciałbym, abyś mnie pan mógł w nim widzieć. Dalej, panie tancmistrzu!

NAUCZYCIEL TAŃCA

Niech pan włoży kapelusz z łaski swojej. Pan Jourdain bierze kapelusz z rąk lokaja i kładzie go na szlafmycę. – Nauczyciel Tańca ujmuje Pana Jourdain za rękę i prowadzi w taniec na nutę menueta, którego sam śpiewa La, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la, la. Proszę w takt, jeśli łaska. La, la, la, la, la. Nogi prosto stawiać! La, la, la. Nie ruszać tak ramionami! La, la, la, la, la. Podnieść główkę! Stopy na zewnątrz! La, la, la. Piersi naprzód!

PAN JOURDAIN

No, i cóż?

NAUCZYCIEL MUZYKI

Ależ znakomicie!

PAN JOURDAIN

Aha, jeszcze coś! Naucz mnie pan ukłonu, jaki się składa na powitanie markizy: będzie mi to niedługo potrzebne.

NAUCZYCIEL TAŃCA

Ukłon na powitanie markizy?

PAN JOURDAIN

Tak, markizy imieniem Dorymena.

NAUCZYCIEL TAŃCA

Niechże mi pan poda rękę!

PAN JOURDAIN

Nie, niech pan tylko pokaże; ja zapamiętam.

NAUCZYCIEL TAŃCA

Jeśli pan chce ją pozdrowić z wielkim uszanowaniem, trzeba najpierw cofnąć się nieco wstecz przy pierwszym ukłonie, zbliżyć wśród trzech następnych, przy ostatnim zaś pochylić się aż do jej kolan.

PAN JOURDAIN

Niechże pan popróbuje! Nauczyciel Tańca wykonywa potrójny ukłon Dobrze.

SCENA II

Pan Jourdain, Nauczyciel Muzyki, Nauczyciel Tańca, Lokaj

LOKAJ

Jaśnie panie, przybył mistrz fechtunku.

PAN JOURDAIN

Powiedz, niech wejdzie; tu odbędziemy lekcję. do Nauczyciela Muzyki i Nauczyciela Tańca Chcę, abyście widzieli.

SCENA III

Pan Jourdain, Nauczyciel Fechtunku, Nauczyciel Muzyki, Nauczyciel Tańca, Lokaj trzymający w ręku dwa florety

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

wziąwszy dwa florety z rąk lokaja i podawszy jeden panu Jourdain

Proszę pana, ukłon. Ciało prosto. Oprzeć się trochę na lewym udzie! Nogi nie tak szeroko. Stopy na jednej linii. Dłoń na wysokości biodra. Koniec szpady naprzeciw własnego ramienia. Ramię nie tak wyprężone. Lewa ręka na wysokości oka. Lewa łopatka nieco wstecz. Głowa prosto. Patrzeć śmiało! Naprzód! Ciało spokojnie. Proszę się złożyć w kwarcie i atakować tak samo. Raz, dwa. Do pozycji! Jeszcze raz wypad; śmiało! Uskok w tył! Kiedy pan atakuje trzeba, aby szpada szła naprzód, a ciało było dobrze podane wstecz. Raz, dwa. Dalej, złóż się pan w tercji i atakuj tak samo! Naprzód! Ciało spokojnie. Naprzód! Wypad! Raz, dwa. Do pozycji! Jeszcze wypad! Raz, dwa. Skok wstecz! Parować proszę, parować! Nauczyciel Fechtunku daje mu kilka pchnięć, wołając Parować!

PAN JOURDAIN

No i co?

NAUCZYCIEL MUZYKI

Cudów pan dokazujesz!

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

Już panu tłumaczyłem, cała tajemnica robienia bronią polega tylko na dwóch rzeczach, to jest, aby bić a nie dostawać. Wykazałem to panu kiedyś w sposób doświadczalny: niepodobieństwem jest, abyś dostał pchnięcie, o ile zdołasz uchylić szpadę przeciwnika od linii własnego ciała, a to znów zależy jedynie od małego ruchu przegubem do wewnątrz albo na zewnątrz.

PAN JOURDAIN

Zatem w ten sposób, choćby nawet człek nie był zbyt odważny, może być pewny, że zabije przeciwnika, a sam nie oberwie?

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

Oczywiście; czy nie wykazałem tego na przykładzie?

PAN JOURDAIN

Prawda.

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

Z tego wynika jasno, jakim szacunkiem powinno by się nas otaczać w każdym państwie i o ile sztuka robienia bronią góruje nad innymi zbytecznymi umiejętnościami jak taniec i muzyka.

NAUCZYCIEL TAŃCA

Powoli, mości fechmistrzu! Mów no pan o tańcu z większym uszanowaniem!

NAUCZYCIEL MUZYKI

Naucz się pan, jeśli łaska, jak należy cenić dostojeństwo muzyki!

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

Śmieszni z was doprawdy ludzie: porównywać swoje figle do mojej sztuki.

NAUCZYCIEL MUZYKI

Patrzcie mi pyszałka!

NAUCZYCIEL TAŃCA

A, to mi pocieszna figura, pajac w tym głupim plastronie1!

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

Mój ty wielki tancmistrzu, ja cię tu nauczę tańczyć jak należy. A ty, mój wielki muzykancie, zaraz mi zaśpiewasz i to bardzo cienko.

NAUCZYCIEL TAŃCA

Poczekaj, ty ze swoim rożenkiem, ja cię nauczę twojego rzemiosła!

PAN JOURDAIN

Czyś pan oszalał, szukać kłótni z człowiekiem, który ma w małym palcu wszystkie kwarty i tercje i umie zabić człowieka w sposób doświadczalny?

NAUCZYCIEL TAŃCA

Drwię sobie z jego doświadczalnego sposobu, z jego kwartą i tercją razem.

PAN JOURDAIN

do Nauczyciela Tańca

Ostrożnie, mówię!

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

do Nauczyciela Tańca

Ejże, pokrako mała!

PAN JOURDAIN

Ależ, panie fechmistrzu!

NAUCZYCIEL TAŃCA

do Nauczyciela Fechtunku

Ejże, ty drągalu!…

PAN JOURDAIN

Ależ, panie tancmistrzu!

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

Jak się do ciebie dobiorę…

PAN JOURDAIN

do Nauczyciela Fechtunku

Powoli!

NAUCZYCIEL TAŃCA

Jak ci co przylepię…

PAN JOURDAIN

do Nauczyciela Tańca

Za pozwoleniem!

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

Oporządzę cię tak…

PAN JOURDAIN

do Nauczyciela Fechtunku

Ależ proszę!…

NAUCZYCIEL TAŃCA

Tak ci skórę wytataruję…

PAN JOURDAIN

do Nauczyciela Tańca

Jeśli łaska!…

NAUCZYCIEL MUZYKI

Pozwól pan, już my go nauczymy rozumu.

PAN JOURDAIN

do Nauczyciela Muzyki

Dla Boga! Dajże choć pan spokój!

SCENA IV

Nauczyciel Filozofii, Pan Jourdain, Nauczyciel Muzyki, Nauczyciel Tańca, Nauczyciel Fechtunku, Lokaj

PAN JOURDAIN

Na miłość boską, panie filozofie, w samą porę się zjawiasz ze swą filozofią. Chodź pan, pomóż mi ich trochę uspokoić!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Cóż się stało? O co chodzi, panowie?

PAN JOURDAIN

Zaczęli sobie oczy wykłuwać wzajem wyższością swoich zawodów, aż od obelg przyszło prawie do bicia.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Ależ, panowie! Godziż się unosić w podobny sposób? Nie czytaliście uczonej rozprawy o gniewie, którą nam zostawił nieśmiertelny Seneka? Możeż być coś bardziej niskiego i haniebnego niż ta namiętność, która człowieka zamienia w dzikie bydlę? Czyż rozum nie powinien być panem wszystkich uczuć i czynności?

NAUCZYCIEL TAŃCA

Co pan gadasz! Toć on znieważył bezczelnie nas obu, mówiąc ze wzgardą o tańcu i muzyce.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Mądrość podnosi człowieka nad wszystkie zniewagi, najlepszą zaś odpowiedzią na obelgi jest spokój i cierpliwość.

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

Toż ci pajace byli na tyle bezczelni, aby swoje rzemiosła przyrównywać mojej sztuce!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Czyż to powinno pana tak poruszać? Nie o czczą sławę i o przodujące stanowisko przystoi ludziom walczyć; roztropność i cnota – oto najlepsze wyróżnienie.

NAUCZYCIEL TAŃCA

Ja twierdzę, iż taniec jest umiejętnością, której nie można czcić nadto wysoko.

NAUCZYCIEL MUZYKI

A ja, że muzyka jest sztuką, którą wszystkie wieki chowały w poszanowaniu.

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

A ja powiadam obu, że kunszt robienia bronią jest najpiękniejszym i najużyteczniejszym ze wszystkich.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

A czymże będzie w takim razie filozofia? Uważam to z waszej strony za wielkie zuchwalstwo, aby tu, wobec mnie przemawiać z taką butą i wynosić bezczelnie do wysokości nauk rzeczy, których nawet nazwiskiem sztuki zaszczycać się nie godzi i które można jedynie objąć mizernym mianem rębajły, dławidudy i linoskoczka!

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

A, ty psi filozofie jeden!

NAUCZYCIEL MUZYKI

Ty bałwanie zakuty!

NAUCZYCIEL TAŃCA

Ty pało wierutna!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Co? Wy łajdaki… filozof rzuca się na nich, zaś wszyscy trzej grzmocą go

PAN JOURDAIN

Panie filozofie!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Bezczelniki! Zuchwalcy! Łotry!

PAN JOURDAIN

Panie filozofie!

NAUCZYCIEL FECHTUNKU

A, bydlę przeklęte!

PAN JOURDAIN

Panowie!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Błazny!

PAN JOURDAIN

Panie filozofie!

NAUCZYCIEL TAŃCA

A to mi osioł koronny!

PAN JOURDAIN

Panowie!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Opryszki!

PAN JOURDAIN

Panie filozofie!

NAUCZYCIEL MUZYKI

Do kaduka z tym gburem!

PAN JOURDAIN

Panowie!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Łotry, szalbierze, hycle, rzezimieszki!

PAN JOURDAIN

Panie filozofie! Panowie! Panie filozofie! Panowie! Panie filozofie!

wychodzą, bijąc się

SCENA V

Pan Jourdain, Lokaj

PAN JOURDAIN

Ech, tarmoście się, ile wam się podoba – ja na to nie poradzę. Nie będę sobie niszczył szlafroka, aby was rozdzielać. Byłbym chyba szalony pchać się między nich i jeszcze oberwać guza.

SCENA VI

Nauczyciel Filozofii, Pan Jourdain, Lokaj

NAUCZYCIEL FILOZOFII

poprawiając kołnierz

Przystąpmyż do lekcji.

PAN JOURDAIN

Wierzaj pan, przykro mi, że pana tak poturbowali.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

To drobnostka. Filozof umie z hartem znosić przeciwności losu; napiszę satyrę w stylu Juwenala, w której się załatwię z nimi jak należy. Nie mówmy już o tym! Czegóż się pan pragnie uczyć?

PAN JOURDAIN

Czego się tylko da; chciałbym z całej duszy być uczonym. Nie mogę przeboleć, że rodzice nie dali mnie kształcić za młodu we wszelkich umiejętnościach.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Chwalebne uczucie: nam sine doctrina vita est quasi mortis imago. Rozumiesz pan to? Umiesz po łacinie, oczywiście?

PAN JOURDAIN

Owszem, ale rób pan tak, jakbym nie umiał. Wytłumacz mi, co to znaczy!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Znaczy, że bez nauki życie jest jakoby obrazem śmierci.

PAN JOURDAIN

Ten łacinnik ma słuszność.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Czy masz pan pewne podstawy, jakieś zaczątki umiejętności?

PAN JOURDAIN

O, tak – pisać i czytać.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Od czegóż pragniesz pan, abyśmy rozpoczęli? Chcesz, abym cię poznał z logiką?

PAN JOURDAIN

Cóż to za logika?

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Wiedza, która naucza o trojakich operacjach naszego umysłu.

PAN JOURDAIN

Jakież to są te trojakie operacje?

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Pierwsza, druga i trzecia. Pierwsza zasadza się na należytym pojmowaniu za pomocą uniwersaliów; druga na należytym osądzeniu za pomocą kategoryj; trzecia zaś na należytym wyprowadzeniu konsekwencyj za pomocą figur: Barbara, Celarent, Darii, Ferio, Baralipton.

PAN JOURDAIN

Jakieś strasznie zakazane przezwiska. Ta logika mi się coś nie wydaje. Czegoś przyjemniejszego.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Chce pan studiować nauki moralne?

PAN JOURDAIN

Moralne?

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Tak.

PAN JOURDAIN

Czegóż one uczą, te nauki moralne?

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Traktują o szczęściu doczesnym, pouczają, jak hamować namiętności i…

PAN JOURDAIN

Nie, dajmy temu pokój! Jestem pasjonat jak wszyscy diabli i żadna moralność nic na to nie poradzi: kiedy już na mnie przyjdzie, muszę się wykląć do syta.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Chcesz się pan uczyć fizyki?

PAN JOURDAIN

Cóż to za jedna ta fizyka?

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Fizyka to nauka, która objaśnia zasady naturalnych zjawisk i właściwości ciał, poucza o przyrodzie żywiołów, metali, minerałów, kamieni, roślin i zwierząt, wskazuje na przyczyny wszelakich meteorów, tęczy, błędnych ogników, komet, błyskawic, grzmotów, piorunów, deszczu, śniegu, gradu, wiatru i wirów powietrznych.

PAN JOURDAIN

Nie… To jakieś straszne huku-puku, straszne huru-buru.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Czegóż więc chcesz, bym pana nauczył?

PAN JOURDAIN

Niech mnie pan nauczy ortografii.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Bardzo chętnie.

PAN JOURDAIN

A potem nauczy mnie pan znać się na kalendarzu, abym wiedział, kiedy jest pełnia, a kiedy nów.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Niech i tak będzie! Aby tedy dobrze wniknąć w myśl pańską i traktować ten przedmiot ze stanowiska filozofii, trzeba zacząć wedle przyrodzonego porządku rzeczy od dokładnego poznania natury głosek i różnorakich sposobów wymawiania tychże. W tym przedmiocie muszę panu powiedzieć, że głoski dzielą się na samogłoski, tak nazwane samogłoskami, ponieważ wyrażają same, czyli czyste głosy, i na spółgłoski, tak nazwane spółgłoskami ponieważ wymawia się je zawsze społem ze samogłoskami i ponieważ oznaczają jedynie różnorodne artykulacje głosowe. Istnieje pięć samogłosek, czyli głosów: A, E, I, O, U.

PAN JOURDAIN

To wszystko rozumiem.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Głoskę A wymawia się, otwierając szeroko usta: A.

PAN JOURDAIN

A, A. Tak.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Głoskę E wyraża się, zbliżając szczękę górną do dolnej: A, E.

PAN JOURDAIN

A, E; A, E. Prawda, prawda. O, jakie to piękne!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Zaś głoskę I, zbliżając jeszcze bardziej szczęki do siebie i rozsuwając kąty ust ku uszom: A, E, I.

PAN JOURDAIN

A, E, I, I, I, I. W istocie. Niech żyje nauka!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Głoska O powstaje wówczas, gdy otwieramy szczęki i zbliżamy wargi dwoma kącikami, górnym i dolnym: O.

PAN JOURDAIN

O, O. Nic słuszniejszego: A, E, I, O, I, O. To cudowne! I, O, I, O.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Otwór ust tworzy przy tym małe kółko, które przedstawia jakby O.

PAN JOURDAIN

O, O, O. Masz pan słuszność: O. Doprawdy, jak to miło coś umieć!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Głoskę U wydaje się, zbliżając do siebie zęby, nie łącząc ich wszelako całkiem i wydłużając wargi ku przodowi tak, iż również zbliżają się do siebie, nie łącząc się całkowicie: U.

PAN JOURDAIN

U, U. Najświętsza prawda: U.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Pańskie wargi wyciągają się tak, jak gdybyś się przedrzeźniał; stąd pochodzi, iż, gdybyś chciał pokrzywić się komuś i zadrwić zeń sobie, nie mógłbyś powiedzieć nic innego, jak tylko: U.

PAN JOURDAIN

To prawda. Ach, czemuż nie uczyłem się wcześniej, aby wiedzieć to wszystko!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Jutro przejdziemy do innych głosek, mianowicie do spółgłosek.

PAN JOURDAIN

Czy i tam są rzeczy tak ciekawe jak tutaj?

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Niewątpliwie. Spółgłoskę D na przykład wymawia się, przyciskając koniec języka, do zębów górnych: DA.

PAN JOURDAIN

DA, DA. Prawda. Nie, jakie to piękne, jakie piękne!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Głoskę F, przyciskając zęby górne do wargi dolnej: FA.

PAN JOURDAIN

FA, FA. W istocie! O moi rodzice! Jakiż ja mam żal do was! Jak żeście mnie ciężko ukrzywdzili!

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Głoskę R, podnosząc koniec języka aż do górnego podniebienia w ten sposób, iż, potrącony z pewną siłą przez wychodzącą falę powietrza, ustępuje jej i wraca ciągle na to samo miejsce, wprawiony w niejakie drżenie: R, RA.

PAN JOURDAIN

R, R, RA, R, R, R, R, R, RA. To prawda. Co z pana doprawdy za uczony człowiek! Ach, ileż ja czasu straciłem! R, R, R, RA.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Wyłożę panu gruntownie wszystkie te osobliwości.

PAN JOURDAIN

Bardzo pana proszę. A teraz muszę się panu zwierzyć z jedną rzeczą. Kocham się w pewnej bardzo wysoko postawionej osobie i pragnąłbym, abyś mi pomógł napisać bilecik, który chciałbym upuścić u jej stóp.

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Bardzo chętnie.

PAN JOURDAIN

To będzie delikatnie, prawda?

NAUCZYCIEL FILOZOFII

Z pewnością. Chce pan napisać wierszem?

PAN JOURDAIN

Nie, nie, nie chcę wierszy.

Бесплатно

0 
(0 оценок)

Читать книгу: «Mieszczanin szlachcicem»

Установите приложение, чтобы читать эту книгу бесплатно