Читать книгу «Kraina Ognia » онлайн полностью📖 — Моргана Райс — MyBook.
image

Matka odwróciła się i razem kontynuowali spacer po zamku. Umysł Thora zapełnił się milionem pytań, które chciał jej zadać.

– Czy jesteś prawdziwa? – spytał Thor.

Po raz kolejny było mu wstyd, że zachowuje się bez polotu i że znów zadaje pytanie, którego wcale nie planował zadać. Jednak poczuł teraz bardzo silną potrzebę, aby upewnić się w tej kwestii.

– Czy to miejsce jest prawdziwe? – dodał. – Czy może jest to tylko iluzja, może to wytwór mojej wyobraźni, podobnie jak reszta tych ziem?

Matka uśmiechnęła się do niego.

– Jestem równie prawdziwa jak ty.

Thor skinął głową. Odpowiedź ta przekonała go.

– Masz rację, że Kraina Druidów to miejsce pełne iluzji, magiczne miejsce samo przez się, – dodała – jednak jestem bardzo prawdziwa. Podobnie jak ty, jestem Druidem. Druidzi nie są tak mocno jak ludzie przywiązani do fizycznych  miejsc. Co oznacza, że część mnie żyje tutaj, a inna część – gdzie indziej. To dlatego zawsze jestem z tobą, nawet jeśli nie możesz mnie zobaczyć. Druidzi są jednocześnie wszędzie i nigdzie. Jesteśmy w stanie być naraz w dwóch światach, inaczej niż pozostali.

– Podobnie jak Argon – odpowiedział Thor, przypominając sobie, że Argon potrafi nagle pojawić się i zniknąć, być wszędzie i nigdzie w tym samym czasie.

Skinęła głową.

– Tak – odpowiedziała. – Tak samo jak mój brat.

Thor spojrzał na nią zdziwiony.

– Twój brat? – zapytał.

Potwierdziła.

– Argon jest twoim wujkiem – powiedziała. – Bardzo cię kocha. Zawsze cię kochał. I Alistair też.

Thor rozważał to wszystko, oszołomiony.

Zmarszczył brwi nad czymś się zastanawiając.

– Jednak u mnie to coś innego – powiedział. – Nie czuję tak jak ty. Ja czuję się bardziej przywiązany do miejsca. Nie potrafię podróżować po innych światach równie swobodnie co Argon.

– To dlatego, że w połowie jesteś człowiekiem – odpowiedziała.

Thor pomyślał o tym.

– Jestem tutaj teraz, w tym zamku, w moim domu – powiedział. – Bo to jest mój dom, prawda?

– Tak – odpowiedziała. – Tak, jest. Podobnie jak każdy inny dom, który posiadasz na świecie. Druidzi nie są tak mocno przywiązani do konceptu domu.

– Więc jeśli chciałbym tu zostać, żyć tutaj… mógłbym? – zapytał Thor.

Jego matka pokręciła głową.

– Nie, – odpowiedziała – ponieważ twój czas tutaj, w Krainie Druidów, dobiegł końca. Twoje pojawienie się tutaj było twoim przeznaczeniem – jednak Kraina Druidów jest miejscem, które można odwiedzić tylko jeden raz. Jeśli odejdziesz, już nigdy nie możesz tu wrócić. To miejsce, ten zamek, wszystko co tutaj widzisz, miejsce z twoich snów, które widziałeś przez tak wiele lat – wszystko to zniknie. Niczym rzeka, do której nie można wejść po raz drugi.

– A ty – spytał nagle zaniepokojony Thor.

Jego matka uroczo pokiwała głową.

– Mnie również już nigdy nie zobaczysz. Nie w ten sposób. Jednak zawsze z tobą będę.

Myśl ta zbiła Thora z tropu.

– Nie rozumiem – powiedział. – Wreszcie cię odnalazłem. Wreszcie odnalazłem to miejsce, mój dom. A teraz próbujesz mi powiedzieć, że to wszystko będzie trwało tylko ten jeden raz?

– Matka skinęła głową.

– Dom wojownika jest na zewnątrz, na świecie – powiedziała. – Twoim obowiązkiem jest bycie tam, na zewnątrz. Musisz towarzyszyć innym, chronić ich – i cały czas stawać się lepszym wojownikiem. Bo zawsze możesz być lepszy. Wojownicy nie są przeznaczeni do tego, aby przebywać w jednym miejscu – a już na pewno nie wojownicy, których przeznaczenie jest tak wielkie jak twoje. Napotkasz na swojej drodze wiele wspaniałych rzeczy – wspaniałe zamki, wspaniałe miasta, wspaniałych ludzi. Jednak nie możesz trzymać się żadnej z nich. Życie to wielka fala i musisz pozwolić jej zabrać cię tam, gdzie będzie to konieczne.

Thor zmarszczył brwi, starając się zrozumieć. To było zbyt wiele, jak na jeden raz.

– Zawsze sądziłem, że kiedy cię odnajdę, moja najważniejsza misja zostanie wypełniona.

Uśmiechnęła się do niego.

– Taka jest kolej rzeczy – odpowiedziała. – Dostajemy od życia wielkie misje, albo sami je dla siebie wybieramy, a następnie staramy się je wykonać. Nigdy tak naprawdę nie wyobrażamy sobie, że jesteśmy w stanie je wypełnić – aż nagle, w jakiś sposób, udaje nam się to uczynić. A kiedy to zrobimy i misja zostaje zakończona, w jakiś sposób oczekujemy, że nasze życie powinno się zakończyć. Ale nasze życie dopiero się zaczyna. Wspięcie się na jeden szczyt jest wspaniałym osiągnięciem samym w sobie – jednak prowadzi to również na kolejny, większy szczyt. Wypełnienie jednej misji sprawia, że jesteś w stanie podjąć kolejną, znacznie większą.

Thor spojrzał na nią zaskoczony.

– Tak, – powiedziała czytając w jego myślach – odnalezienie mnie poprowadzi cię do wypełnienia nowej, większej misji.

– Jakaż misja mogłaby być większa? – spytał Thor – Cóż może być większego, niż odnalezienie ciebie?

Uśmiechnęła się, a jej oczy przepełniła mądrość.

– Nie potrafisz nawet wyobrazić sobie jak wielka misja na ciebie czeka – powiedziała. – Niektórzy ludzie rodzą się po to, aby wypełnić tylko jedno zadanie. Niektórzy zaś nie są przeznaczeni do wypełnienia żadnego. Jednak ty, Thorgrinie, urodziłeś się, aby wypełnić dwanaście misji.

– Dwanaście? – powtórzył Thor oszołomiony.

Skinęła głową.

– Miecz Przeznaczenia był pierwszą. Poradziłeś sobie z nią w doskonały sposób. Odnalezienie mnie było kolejną. Wypełniłeś więc już dwie z nich. Pozostało ci jeszcze dziesięć. Dziesięć misji, większych nawet niż te dwie.

– Jeszcze dziesięć? – spytał. – Jeszcze większych? Jak to w ogóle możliwe?

– Pozwól, że ci pokażę – powiedziała, podchodząc do niego. Następnie objęła go delikatnie ramieniem i poprowadziła w dół korytarza. Przeszli przez błyszczące szafirowe drzwi i znaleźli się w komnacie zrobionej w całości z szafirów. Lśniła na zielono.

Matka Thora poprowadziła go przez pomieszczenie, wprost do zakończonego łukiem, kryształowego okna. Thor stał obok niej, podniósł rękę i położył dłoń na krysztale – po prostu poczuł, że powinien to zrobić. Kiedy zaś to uczynił obie części okna delikatnie się otworzyły.

Thor spojrzał na ocean, omiatając wzrokiem tutejszą panoramę. Wszystko wokół spowijała oślepiająca mgła. Białe światło odbijało się od wszystkiego, co sprawiało, że można się było poczuć, jakby przysiadło się na szczycie samego nieba.

– Spójrz wokoło – rzekła – i powiedz mi co widzisz.

Thor rozejrzał się i na początku nie widział niczego poza oceanem i białą mgłą. Jednak po chwili mgła stawała się coraz jaśniejsza, ocean zaczął znikać, a przed Thorem zaczęły pojawiać się obrazy.

Pierwszym co zobaczył, był jego syn, Guwayne, na samym środku morza, dryfujący w małej łódce.

Serce Thora zadrżało przerażone.

– Guwayne, – powiedział – czy to prawda?

– Znajduje się teraz na morzu – powiedziała. – Potrzebuje cię. Odnalezienie go będzie jedną z najważniejszych zadań w twoim życiu.

Thor patrzył jak Guwayne odpływa coraz dalej i poczuł, że musi natychmiast stąd odejść, w tej chwili opuścić to miejsce i gnać w stronę oceanu.

– Muszę do niego pojechać – natychmiast!

Matka położyła dłoń na jego nadgarstku, starając się go uspokoić.

– Spójrz co jeszcze powinieneś zobaczyć – powiedziała.

Spojrzał w dal i zobaczył Gwendolyn i jej ludzi. Siedzieli skuleni na skalistej wyspie i przygotowywali się na to, aby stawić czoła zstępującej z nieba chmarze smoków. Zobaczył ścianę ognia, płonące ciała i ludzi krzyczących w agonii.

Serce Thora waliło jak szalone.

– Gwendolyn, – krzyknął – muszę do niej lecieć.

Jego matka skinęła głową.

– Ona cię teraz potrzebuje Thorgrinie. Wszyscy cię potrzebują – potrzebują również nowego domu.

Kiedy Thor oglądał dalej, krajobraz się zmienił. Ujrzał całkowicie zdewastowany Krąg, sczerniałe ziemie, których każdy cal zajęty był przez Romulusa i miliony jego ludzi.

– Krąg – powiedział przerażony – już dłużej nie istnieje.

Thor poczuł palącą potrzebę, aby odjechać stąd i natychmiast ich wszystkich uratować.

Jego matka uniosła dłonie i zamknęła okno. Thor odwrócił się i spojrzał na nią.

– To tylko niektóre zadania, które stoją przed tobą – powiedziała. – Twoje dziecko cię potrzebuje, Gwendolyn cię potrzebuje, twoi ludzie cię potrzebują – a ponadto musisz zacząć przygotowywać się do dnia, w którym zostaniesz Królem.

Thor otworzył szeroko oczy.

– Ja? Królem?

Jego matka przytaknęła.

– To twoje przeznaczenie Thorgrinie. Jesteś ostatnią nadzieją. To ty jesteś osobą, która musi stać się Królem Druidów.

– Królem Druidów? – spytał, starając się pojąć cokolwiek – Ale… ale ja nie rozumiem. Myślałem, że jestem w Krainie Druidów.

– Druidzi już tu nie mieszkają – wyjaśniła mu matka. – Jesteśmy narodem na wygnaniu. Druidzi żyją teraz w odległym królestwie, w odległych zakątkach Imperium i znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie. Twoim przeznaczeniem jest zostanie ich Królem. Oni cię potrzebują, a ty potrzebujesz ich. Twoja moc będzie potrzebna, aby zmierzyć się z największą siłą jaką znamy. Z siłą dużo większą niż ta, którą dysponują smoki.

Thor patrzył na nią, zastanawiając się nad tym, co powiedziała.

– Jestem nieco zdezorientowany matko – przyznał.

– To dlatego, że twój trening jeszcze się nie zakończył. Znacząco wzrosłeś, jednak jeszcze nawet nie zacząłeś osiągać poziomów, których potrzebujesz, aby stać się wielkim wojownikiem. Spotkasz nowych, potężnych nauczycieli, którzy cię poprowadzą, którzy wzniosą cię na poziomy wyższe, niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić. Jeszcze nawet nie zacząłeś stawać się wojownikiem, którym kiedyś będziesz.

– Będziesz ich potrzebował, wszystkich tych szkoleń – kontynuowała. – Zmierzysz się z ogromnymi imperiami, królestwami większymi niż sobie wyobrażasz. Napotkasz na swej drodze dzikich tyranów, przy których Andronicus będzie wydawał ci się błahostką.

Matka dokładnie przyjrzała się Thorowi. Jej oczy pełne były zrozumienia i współczucia.

– Życie to coś więcej niż nam się wydaje Thorgrinie – mówiła dalej. – To zawsze więcej. Krąg w twoich oczach jest wielkim królestwem, centrum świata. Jednak w porównaniu z resztą świata, jest to tylko niewielka kraina, to zaledwie punkcik w Imperium. Istnieją światy, Thorgrinie, poza twoimi wyobrażeniami, większe niż cokolwiek, co dotychczas widziałeś. Tak naprawdę jeszcze nawet nie zacząłeś żyć – przerwała na chwilę. – Będziesz tego potrzebował.

Thor spojrzał w dół kiedy poczuł coś na swoim nadgarstku – zobaczył, że matka zapina mu na nim bransoletkę. Miała kilka cali szerokości i zakrywała połowę jego przedramienia. Błyszczała złotem, a w samym jej środku znajdował się czarny diament. Była to najpiękniejsza i najpotężniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widział. Kiedy matka zapięła ją na jego ręce, poczuł pulsującą moc, która go przepełniała.

– Tak długo, jak to nosisz, – powiedziała – żaden człowiek zrodzony z kobiety nie będzie w stanie cię skrzywdzić.

Thor spojrzał na nią, a w jego głowie pojawiły się obrazy, które zobaczył przez to kryształowe okno. Znów poczuł jak pilnie musi udać się do Guwayne’a, jak pilna jest konieczność ocalenia Gwendolyn i jego ludzi.

Jednak jakaś jego część nie chciała opuszczać tego miejsca. Miejsca z jego snów, do którego już nigdy nie powróci. Nie chciał zostawić swojej matki.

Spojrzał na swoją bransoletę, czując jak ogarnia go jej moc. Wydawało się, jakby miał przy sobie jakąś część swojej matki.

– Czy to jest powód, dla którego mieliśmy się spotkać? – zapytał. – Abyś mogła mi to przekazać?

Potwierdziła.

– Ale co ważniejsze, – powiedziała – spotkaliśmy się, abym mogła przekazać ci swoją miłość. Jako wojownik musisz nauczyć się nienawidzić. Ale równie ważne jest to, abyś nauczył się kochać. Miłość jest bowiem silniejszą spośród tych dwóch sił. Nienawiść potrafi zabić człowieka, ale miłość potrafi go podnieść, a uzdrawianie wymaga dużo więcej siły, niż zabijanie. Musisz wiedzieć co to nienawiść, ale również co to miłość – i musisz wiedzieć, kiedy wybierać którą siłę. Musisz nie tylko nauczyć się kochać, ale, co ważniejsze, musisz umieć pozwolić sobie na otrzymywanie miłości. Tak jak potrzebujemy posiłków, potrzebujemy również miłości. Powinieneś wiedzieć jak bardzo cię kocham. Jak bardzo cię akceptuję. Jak bardzo jestem z ciebie dumna. Powinieneś wiedzieć, że zawsze będę przy tobie. I że znów się spotkamy. A w międzyczasie, pozwól mojej miłości, aby pomagała ci przebrnąć przez wszystko, co cię czeka. I, co najważniejsze, pozwól sobie kochać i akceptować samego siebie.

Matka Thora podeszła do przodu i przytuliła go, a on odwzajemnił jej uścisk. Czuł się wspaniale mogąc trzymać ją w ramionach, wiedząc, że ma matkę, prawdziwą matkę, która naprawdę istniała. Kiedy trwali w uścisku, Thor poczuł, że wypełnia go miłość – podniosło go to na duchu; poczuł, że urodził się na nowo, gotów, aby stawić czoła wszystkiemu co miało nadejść.

Thor odchylił się i spojrzał jej w oczy. Były to jego oczy, szare, lśniące.

Położyła obie dłonie na jego głowie, pochyliła się do przodu i ucałowała go w czoło. Thor zamknął oczy i życzył sobie, aby ta chwila nigdy się nie skończyła.

Thor poczuł nagle w ramionach chłodny podmuch, usłyszał dźwięk załamujących się fal i poczuł oceaniczną bryzę. Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła zdziwiony.

Ku jego zaskoczeniu, matki już przy nim nie było. Jak również jej zamku. I skały. Rozejrzał się i zobaczył, że stoi na plaży. Na szkarłatnej plaży, która znajdowała się przy wejściu do Krainy Druidów. W jakiś sposób opuścił te ziemie. I był tu zupełnie sam.

Jego matka zniknęła.

Thor spojrzał w dół na swój nadgarstek, na swoją nową, złotą bransoletę z czarnym diamentem na środku. Czuł się odmieniony. Czuł przy sobie swoją matkę, czuł jej miłość, czuł, że jest w stanie podbić cały świat. Był silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Był gotowy na walkę z każdym przeciwnikiem. Wszystko, aby ocalić swoją żonę i dziecko.

Usłyszał mruczenie, podniósł wzrok i z radością zobaczył siedzącą nieopodal Mycoples, która powoli rozpościerała swoje wielkie skrzydła. Zamruczała i podeszła do niego, a Thor poczuł, że Mycoples również jest już gotowa.

Kiedy się do niego zbliżała, Thor spojrzał w dół i ze zdziwieniem zobaczył coś, co leżało na plaży i co dotychczas było za nią schowane. Było to białe, duże i okrągłe. Thor przyjrzał się bliżej i zobaczył, że jest to jajo.

Smocze jajo.

Mycoples spojrzała na Thora, a on na nią, zdziwiony. Mycoples ze smutkiem wejrzała na jajo, jakby nie chciała go opuszczać, a jednocześnie wiedziała, że musi to zrobić. Thor wpatrywał się w jajo i zastanawiał się jaki smok powstanie z połączenia Mycoples i Ralibara. Czuł, że będzie to najpotężniejszy smok znany dotychczas człowiekowi.

Thor wspiął się na Mycoples, a następnie oboje odwrócili się i po raz ostatni spojrzeli na Krainę Druidów. Na to tajemnicze miejsce, które przywitało Thora, a następnie go odrzuciło. Było to miejsce, które wywarło na nim ogromne wrażenie i którego do końca nie rozumiał.

Thor odwrócił się i spojrzał na ogromny ocean, który znajdował się przed nimi.

– Nadszedł czas wojny, przyjaciółko – oznajmił Mycoples. Jego głos brzmiał pewnie, był to głos człowieka, wojownika, przyszłego Króla.

Mycoples ryknęła, rozpostarła swoje wielkie skrzydła i uniosła się w górę, ponad oceanem. Oddalała się od tego świata, kierując się w stronę Guwayne’a, Gwendolyn, Romulusa, jego smoków i najważniejszej bitwy w życiu Thora.