„Do błędów, nagromadzonych przez przodków, dodali to, czego nie znali ich przodkowie – wahanie się i bojaźń; – i stało się zatem, – że zniknęli z powierzchni ziemi i wielkie milczenie jest po nich 1 ”.
Bezimienny
„To be, or not to be, that is the question 2 ”.
Hamlet
Poświęcone Marii 3
Gwiazdy wokoło twojej głowy – pod twoimi nogi fale morza – na falach morza tęcza przed tobą pędzi i rozdziela mgły – co ujrzysz, jest twoim – brzegi, miasta i ludzie tobie się przynależą – niebo jest twoim – chwale twojej niby nic nie zrówna. —
Ty grasz cudzym uszom niepojęte rozkosze. – Splatasz serca i rozwiązujesz gdyby5 wianek, igraszkę palców twoich – łzy wyciskasz – suszysz je uśmiechem i na nowo uśmiech strącasz z ust na chwilę – na chwil kilka – czasem na wieki. – Ale sam co czujesz? – ale sam co tworzysz? – co myślisz? – Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością. – Biada ci – biada! – Dziecię, co płacze na łonie mamki – kwiat polny, co nie wie o woniach swoich, więcej ma zasługi przed Panem od ciebie. —
Skądżeś powstał, marny cieniu, który znać o świetle dajesz, a światła nie znasz, nie widziałeś, nie obaczysz? Kto cię stworzył w gniewie lub w ironii? – Kto ci dał życie nikczemne, tak zwodnicze, że potrafisz udać Anioła chwilą, nim zagrząźniesz w błoto, nim jak płaz pójdziesz czołgać i zadusić się mułem? – Tobie i niewieście jeden jest początek6 —
Ale i ty cierpisz, choć twoja boleść nic nie utworzy, na nic się nie zda. – Ostatniego nędzarza jęk policzon7 między tony harf niebieskich. – Twoje rozpacze i westchnienia opadają na dół i Szatan je zbiera, dodaje w radości do swoich kłamstw i złudzeń – a Pan je kiedyś zaprzeczy, jako one zaprzeczyły Pana. —
Nie przeto wyrzekam na ciebie, Poezjo, matko Piękności i Zbawienia. – Ten tylko nieszczęśliwy8, kto na światach poczętych, na światach, mających zginąć, musi wspominać lub przeczuwać ciebie – bo jedno tych gubisz, którzy się poświęcili tobie, którzy się stali żywymi głosami twej chwały. —
Błogosławiony ten, w którym zamieszkałaś, jak Bóg zamieszkał w świecie, niewidziany, niesłyszany, w każdej części jego okazały, wielki, Pan, przed którym się uniżają stworzenia i mówią: „On jest tutaj”. – Taki cię będzie nosił gdyby gwiazdę na czole swoim9, a nie oddzieli się od twej miłości przepaścią słowa. – On będzie kochał ludzi i wystąpi mężem pośród braci swoich. – A kto cię nie dochowa, kto zdradzi za wcześnie i wyda na marną rozkosz ludziom, temu sypniesz kilka kwiatów na głowę i odwrócisz się, a on zwiędłymi się bawi i grobowy wieniec splata sobie przez całe życie. – Temu i niewieście jeden jest początek.
ANIOŁ STRÓŻ 10
Pokój ludziom dobrej woli – błogosławiony pośród stworzeń, kto ma serce11 – on jeszcze zbawion być może. – Żono dobra i skromna, zjaw się dla niego – i dziecię niechaj się urodzi w domu waszym. —
przelatuje
CHÓR ZŁYCH DUCHÓW
W drogę, w drogę, widma, lećcie ku niemu! – Ty naprzód, ty na czele, cieniu nałożnicy, umarłej wczoraj, odświeżony w mgle i ubrany w kwiaty, dziewico, kochanko poety, naprzód. —
W drogę i ty, sławo, stary orle wypchany w piekle, zdjęty z palu, kędy cię strzelec zawiesił w jesieni – leć i roztocz skrzydła, wielkie, białe od słońca, nad głową poety. – Z naszych sklepów wynidź, spróchniały obrazie Edenu12, dzieło Belzebuba13 – dziury zalepiem i rozwiedziemy pokostem – a potem, płótno czarodziejskie, zwiń się w chmurę i leć do poety – wnet się rozwiąż naokoło niego, opasz go skałami i wodami, na przemian nocą i dniem. – Matko naturo, otocz poetę!
Wieś – kościół – nad kościołem Anioł Stróż się kołysze.
[ANIOŁ STRÓŻ]
Jeśli dotrzymasz przysięgi na wieki, będziesz bratem moim w obliczu Ojca niebieskiego.
znika
Wnątrz 14 kościoła – świadki – gromnica na ołtarzu. —
KSIĄDZ
ślub daje
Pamiętajcie na to. —
Wstaje para – Mąż ściska ręką żony i oddaje ją krewnemu – wszyscy wychodzą – on sam zostaje w kościele.
[MĄŻ]
Zstąpiłem do ziemskich ślubów15, bom znalazł tę, o której marzyłem – przeklęstwo16 mojej głowie, jeśli ją kiedy kochać przestanę. —
Komnata pełna osób – bal – muzyka – świece – kwiaty. – Panna Młoda walcuje i po kilku okręgach staje, przypadkiem napotyka męża w tłumie i głowę, opiera na jego ramieniu.
PAN MŁODY
Jakżeś mi piękna17 w osłabieniu swoim – w nieładzie kwiaty i perły na włosach twoich – płoniesz ze wstydu i znużenia – o, wiecznie, wiecznie będziesz pieśnią moją. —
PANNA MŁODA
Będę wierną żoną tobie, jako matka mówiła, jako serce mówi. – Ale tyle ludzi jest tutaj – tak gorąco i huczno. —
PAN MŁODY
Idź z raz jeszcze w taniec, a ja tu stać będę i patrzeć na cię, jakem nieraz w myśli patrzał na sunących aniołów. —
PANNA MŁODA
Pójdę, jeśli chcesz, ale już sił prawie nie mam. —
PAN MŁODY
Proszę cię, moje kochanie. —
Taniec i muzyka.
Noc pochmurna – Duch zły pod postacią dziewicy, lecąc —
[DUCH ZŁY]
Niedawnom jeszcze biegała po ziemi w taką samą porę – teraz gnają mnie czarty i każą świętą udawać. —
leci nad ogrodem
Kwiaty, odrywajcie się i lećcie do moich włosów. —
leci nad cmentarzem
Świeżość i wdzięki umarłych dziewic, rozlane w powietrzu, płynące nad mogiłami, lećcie do jagód moich. —
Tu czarnowłosa się rozsypuje – cienie jej puklów, zawiśnijcie mi nad czołem. – Pod tym kamieniem zgasłych dwoje ócz błękitnych – do mnie, do mnie ogień, co tlał w nich! – Za tymi kraty sto gromnic się pali – księżnę dziś pochowano – suknio atłasowa, biała jak mleko,oderwij się od niej! – Przez kraty leci suknia do mnie, trzepocząc się jak ptak – a dalej, a dalej. —
Pokój sypialny – lampa nocna stoi na stole i blisko oświeca Męża śpiącego obok Żony. —
MĄŻ
przez sen
Skądże przybywasz, nie widziana, nie słyszana od dawna – jak woda płynie, tak płyną twoje stopy, dwie fale białe – pokój świątobliwy na skroniach twoich – wszystko, com marzył i kochał, zeszło się w tobie.
przebudza się
Gdzież jestem! – ha, przy żonie – to moja żona. —
wpatruje się w Żonę.
Sądziłem, że to ty jesteś marzeniem moim, a otóż po długiej przerwie wróciło ono i różnym jest od ciebie. – Ty dobra i miła, ale tamta… Boże – co widzę – na jawie —
DZIEWICA
Zdradziłeś mnie.
znika
MĄŻ
Przeklęta niech będzie chwila, w której pojąłem kobietę, w której opuściłem kochankę lat młodych, myśl myśli moich, duszę duszy mojej…
ŻONA
przebudza się
Co się stało – czy już dzień – czy powóz zaszedł? – Wszak mamy jechać dzisiaj po różne sprawunki. —
MĄŻ
Noc głucha – śpij – śpij głęboko. —
ŻONA
Możeś zasłabł nagle, mój drogi? Wstanę i dam ci eteru18
MĄŻ
Zaśnij. —
ŻONA
Powiedz mi, drogi, co masz19, bo głos twój niezwyczajny i gorączką nabiegły ci jagody20. —
MĄŻ
zrywając się
Świeżego powietrza mi trzeba. – Zostań się – przez Boga, nie chodź za mną – nie wstawaj, powiadam ci raz jeszcze. —
wychodzi
Ogród przy świetle księżyca – za parkanem kościół 21. —
MĄŻ
Od dnia ślubu mojego spałem snem odrętwiałym, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca22 przy żonie Niemce – świat cały jakoś zasnął wokoło mnie na podobieństwo moje – jeździłem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a że dziecię ma się mi narodzić, myślałem o mamce. —
Bije druga na wieży kościoła.
Do mnie, państwa moje dawne, zaludnione, żyjące, garnące się pod myśl moją – słuchające natchnień moich – niegdyś odgłos nocnego dzwonu był hasłem waszym. —
chodzi i załamuje ręce
Boże, czyś Ty sam uświęcił związek dwóch ciał? czyś Ty sam wyrzekł, że nic ich rozerwać nie zdoła, choć dusze się odepchną od siebie, pójdą każda w swoją stronę i ciała, gdyby dwa trupy, zostawią przy sobie? —
Znowu jesteś przy mnie – o moja – o moja, zabierz mnie z sobą. – Jeśliś złudzeniem, jeślim cię wymyślił, a tyś się utworzyła ze mnie i teraz objawiasz się mnie, niechże i ja będę marą, stanę się mgłą i dymem, by zjednoczyć się z tobą. —
DZIEWICA
Pójdzieszli za mną, w którykolwiek dzień przylecę po ciebie? —
MĄŻ
O każdej chwili twoim jestem. —
DZIEWICA
Pamiętaj. —
MĄŻ
Zostań się – nie rozpraszaj się jako sen. – Jeśliś pięknością nad pięknościami, pomysłem nad wszystkimi myśli, czegóż nie trwasz dłużej od jednego życzenia, od jednej myśli? —
Okno otwiera się w przyległym domu.
GŁOS KOBIECY
Mój drogi, chłód nocy spadnie ci na piersi; wracaj, mój najlepszy, bo mi tęskno samej w tym czarnym, dużym pokoju. —
MĄŻ
Dobrze – zaraz. —
Znikł duch, ale obiecał, że powróci, a wtedy żegnaj mi, ogródku i domku, i ty, stworzona dla ogródka i domku, ale nie dla mnie.
GŁOS
Zmiłuj się – coraz chłodniej nad rankiem. —
MĄŻ
A dziecię moje – o Boże!
wychodzi
Salon – dwie świece na fortepianie – kolebka z uśpionym dzieckiem w kącie – Mąż rozciągnięty na krześle, z twarzą ukrytą w dłoniach – Żona przy fortepianie.
ŻONA
Byłam u Ojca Beniamina, obiecał mi się na pojutrze. —
MĄŻ
Dziękuję ci.
ŻONA
Posłałam do cukiernika, żeby kilka tort23 przysposobił, boś podobno dużo gości sprosił24 na chrzciny – wiesz – takie czokoladowe25, z cyfrą Jerzego Stanisława26. —
MĄŻ
Dziękuję ci.
ŻONA
Bogu dzięki, że już raz się odbędzie ten obrządek – że Orcio nasz zupełnie chrześcijaninem się stanie – bo choć już chrzczony z wody27, zdawało mi się zawsze, że mu nie dostaje czegoś28. —
idzie do kolebki
Śpij, moje dziecię – czy już się tobie coś śni, że zrzuciłeś kołderkę – ot, tak – teraz leż tak. – Orcio mi dzisiaj niespokojny – mój maleńki – mój śliczny, śpij. —
MĄŻ
na stronie
Parno – duszno – burza się gotuje – rychłoż tam ozwie się piorun, a tu pęknie serce moje? —
ŻONA
wraca, siada do fortepianu, gra i przerywa, znowu grać zaczyna i przestaje znowu
Dzisiaj, wczoraj ach! mój ty Boże, i przez cały tydzień, i już od trzech tygodni, od miesiąca słowa nie rzekłeś do mnie – i wszyscy, których widzę, mówią mi, że źle wyglądam. —
MĄŻ
na stronie
Nadeszła godzina nic jej nie odwlecze.—
głośno
Zdaje mi się owszem, że dobrze wyglądasz.
ŻONA
Tobie wszystko jedno, bo już nie patrzysz na mnie, odwracasz się, kiedy wchodzę, i zakrywasz oczy, kiedy siedzę blisko. – Wczoraj byłam u spowiedzi i przypominałam sobie wszystkie grzechy – a nie mogłam nic znaleźć takiego, co by cię obrazić mogło. —
MĄŻ
Nie obraziłaś mnie.
ŻONA
Mój Boże – mój Boże!
MĄŻ
Czuję, że powinienem cię kochać. —
ŻONA
Dobiłeś mnie tym jednym: „powinienem”. – Ach! lepiej wstań i powiedz – „nie kocham” – przynajmniej już będę wiedziała wszystko – wszystko. —
zrywa się i bierze dziecko z kolebki
Jego nie opuszczaj, a ja się na gniew twój poświęcę – dziecko moje kochaj – dziecko moje, Henryku. —
przyklęka
MĄŻ
podnosząc
Nie zważaj na to, com powiedział – napadają mnie często złe chwile – nudy29. —
ŻONA
O jedno słowo cię proszę – o jedną obietnicę tylko – powiedz, że go zawsze kochać będziesz. —
MĄŻ
I ciebie, i jego – wierzaj mi.
Całuje ją w czoło – a ona go obejmuje ramionami – Wtem grzmot słychać – zaraz potem muzykę – akord po akordzie, i coraz dziksze 30.
ŻONA
Co to znaczy?
dziecię ciśnie do piersi. Muzyka się urywa.
Wchodzi Dziewica.
[DZIEWICA]
O mój luby, przynoszę ci błogosławieństwo i rozkosz – chodź za mną. —
O mój luby, odrzuć ziemskie łańcuchy, które cię pętają. – Ja ze świata świeżego, bez końca, bez nocy. – Jam twoja. —
ŻONA
Najświętsza Panno, ratuj mnie! – to widmo blade, jak umarły – oczy zgasłe i głos jak skrzypienie woza, na którym trup leży. —
MĄŻ
Twe czoło jasne, twój włos kwieciem przetykany, o luba. —
ŻONA
Całun w szmatach opada jej z ramion. —
MĄŻ
Światło leje się naokoło ciebie – głos twój raz jeszcze – niechaj zaginę potem. —
DZIEWICA
Ta, która cię wstrzymuje, jest złudzeniem. – Jej życie znikome – jej miłość jako liść, co ginie wśród tysiąca zeschłych – ale ja nie przeminę. —
ŻONA
Henryku, Henryku, zasłoń mnie, nie daj mnie – czuję siarkę i zaduch grobowy31. —
MĄŻ
Kobieto z gliny i błota, nie zazdrość, nie potwarzaj32 – nie bluźń – patrz – to myśl pierwsza Boga o tobie, ale tyś poszła za radą węża i stałaś się, czym jesteś33. —
ŻONA
Nie puszczę cię. —
MĄŻ
O luba! rzucam dom i idę za tobą. —
wychodzi
ŻONA
Henryku – Henryku —
mdleje i pada z dzieckiem – drugi grzmot
Chrzest – Goście – Ojciec Beniamin – Ojciec Chrzestny – Matka Chrzestna – mamka z dzieckiem – na sofie na boku siedzi Żona – w głębi służący.
PIERWSZY GOŚĆ
po cichu
Dziwna rzecz, gdzie Hrabia się podział. —
DRUGI GOŚĆ
Zabałamucił się gdzieś lub pisze. —
PIERWSZY GOŚĆ
A Pani blada, niewyspana, słowa do nikogo nie przemówiła.
TRZECI GOŚĆ
Chrzest dzisiejszy przypomina mi bale, na które zaprosiwszy gospodarz, zgra się wilią34 w karty, a potem gości przyjmuje z grzecznością rozpaczy. —
CZWARTY GOŚĆ
Opuściłem śliczną księżniczkę – przyszedłem – sądziłem, że będzie sute śniadanie, a zamiast tego, jako Pismo mówi, płacz i zgrzytanie zębów. —
OJCIEC BENIAMIN
Jerzy Stanisławie, przyjmujesz olej święty?
OJCIEC I MATKA CHRZESTNA
Przyjmuję. —
JEDEN Z GOŚCI
Patrzcie, wstała i stąpa, jak gdyby we śnie. —
DRUGI GOŚĆ
Roztoczyła ręce przed się i chwiejąc się idzie ku synowi. —
TRZECI GOŚĆ
Бесплатно
Установите приложение, чтобы читать эту книгу бесплатно
На этой странице вы можете прочитать онлайн книгу «Nie-Boska komedia», автора Красинский Зигмунт. Данная книга относится к жанрам: «Литература 18 века», «Зарубежная драматургия».. Книга «Nie-Boska komedia» была издана в 2020 году. Приятного чтения!
О проекте
О подписке