Читать бесплатно книгу «Poeta i natchnienie» Juliusz Słowacki полностью онлайн — MyBook
image
cover

Juliusz Słowacki
Poeta i natchnienie

(Fragment poematu)

Poeta

 
Atesso!…
 

Atessa

 
Jestem… alem uciekała,
Bo mię ta dziwna pieśń… w otchłanie niosła.
Wszak wiesz, żem z tobą razem zmartwychwstała
I razem z tobą znów różana rosła;
Wszak wiesz… gdzie oliw czarny gaj i skała,
I srebrne, ogniem ozłocone wiosła;
Wszak wiesz… ta chata nasza bez zapory,
To falerneńskie wino1… i amfory…
 
 
I w ścianach różne marmuru odłamy,
I strumień, co tam w takt lutniowy ciecze…
Wszak ty pamiętasz: bywało, czytamy,
A ja Eschyla2 tobie rym kaleczę,
A gdzieś daleko… na Pnyksie3, u bramy,
Słońce, na tańca piryjskiego4 miecze
Wzięte, przez liście cytryn się przeciska
I w oczy nasze zamyślone błyska…
 
 
Tam chór prowadzą młodzieńce na polu,
A tam z Hymetu5 księżyc biały miga…
 

Poeta

 
Dosyć, o duchu biały, bo mi z bolu6
Znów serce pęka…
 

Atessa

 
O! ten sen mię7 ściga…
 

Poeta

 
O straszny boże burz, o ty, Eolu8,
Coś ze skał wiatry wypuścił na Fryga9,
Dziś pomieściłeś wszystkie Akwilony10
W grobach i z mogił twoich dmiesz szalony.
 

Atessa

 
Spokojnie, o mój kochanku…
 

Poeta

 
Spokojnie!
 

Atessa

 
Jesteś jak nimfa Echo11
 

Poeta

 
Nimfa Echo.
 

Atessa

 
Ja ci mówiłam po farsalskiej wojnie12,
Że mak, co rośnie pod Greczyna strzechą,
Nie uspi13… harfa, chociaż zagra strojnie,
Chociaż wesoło, nie będzie uciechą,
Że piękność kształtów będzie w sercu brzydła;
Wtenczas wyrosły mi motyle skrzydła.
 
 
I poleciałam gdzieś na jakąś górę,
Nad którą słońce w krwi, księżyc w zaćmieniu,
Męka, co całą męczyła naturę,
I krzyż na słońca czerwonym pierścieniu,
A ja… w te śmierci otchłanie ponure
Na moich skrzydeł tęczowych promieniu
Lecąca… jako dziś… patrz, upior14 blady,
Ja, pierwsza z różnych piękności Hellady.
 
 
Czemu nie patrzysz na mnie? o! czy żal ci
Mojego włosa, pełniejszego łona
I ducha tego, co jak czarę kształci
Pierś i pięknością oblewa ramiona?
Teraz patrz – wiatr mi kształt spokojny gwałci;
Gdy zadrżysz, jestem ja sama wzruszona,
Oczy się moje jak szafir krysztalą,
Rany na nogach i rękach się palą…
 

Poeta

 
Rany twe płoną – widzę – szafir nocy
Ma z twoich strasznych ran cztery pochodnie.
Pal się! Nie mogę żadnej dać pomocy,
Tylko to powiem, że przez krew i zbrodnie
Szukałem ciebie rosnąc w piękność mocy,
Która po twojej trzyma niezawodnie
Najpierwsze miejsce u samego Boga…
On wie, że w moim duchu nie miał wroga.
 
 
Lecz ty aż teraz jak krzyż zapalony
Przyszłaś, kiedy ja wichrem nieszczęść zbity
I tak jak sztandar kulami zniszczony,
I tak jako hełm Hektora15 – bez kity,
I tak jak harfa, co straciła tony,
I tak jako trup w grobowcu odkryty,
Na bezlitośne16 wystawiony wzroki
I tak widzący swój zgon jak proroki —
 
 
Walę się w prochu. Gdzie byłaś, siostrzana
Duszo, kiedym ja cierpiał? Czy pod krzyżem,
Z tęczowych twoich skrzydeł oberwana,
Śmiałaś się, gdym ja stutysięcznym spiżem
Na świecie imię obwoływał Pana,
A sam, spędzany zawsze skrzydłem chyżem
Śmierci, musiałem nędzny grób rozrywać
I sam przychodzić, i znów odlatywać?…
 
 
Gdzie byłaś, gdym tu nareszcie za karę
I za ostatni los – z potęgą słowa
Wstał słysząc w duchu jakieś wieki stare,
Których ogromna szmerność podgrobowa?
 

Atessa

 
Przy tobie byłam; przez powietrze szare
Snułam się cicho jak wizja tęczowa,
Obłok nas jeden tylko dzielił cienki,
Taki łagodny jako róż jutrzenki.
 
 
W dzieciństwie twoim samotna, a potem
Musiałam z większą liczbą mar przychodzić,
Cicha, gwiazdowym uwieńczona złotem,
Smętna, że duszy twojej rozpogodzić
Nie mogłam. Przestań już pamięci lotem
W dawnych się wiekach twoją myślą rodzić.
Patrz, jak w stygmatach piękna w górne sfery
Lecę, ran niosąc zapalonych cztery.
 

Poeta

 
Nad tobą wyżej…
 

Atessa

 
Co?
 

Poeta

 
Trzy milijony17
 
 
Słońc i duch jakiś…
 

Atessa

 
Co? posłaniec boży?
 

Poeta

 
Tam głębszy szafir – spod słońca korony
Na trzech obłokach niby lekkiej zorzy,
Jak jaka srebrna lampa zawieszony,
Pali się miesiąc, liczba gwiazd się mnoży,
Wyiskrza szafir, zda się – jak stal pryśnie,
Coś w nim od słońca jaśniejszego błyśnie.
 
 
Ach! od słońca by w oczy mi nie biła
Taka ogromna jasność jak z tych oczu
Spuszczonych! Cały świat rozweseliła,
Oblana słońcem złotym po warkoczu;
Taka miłości w niej ogromna siła,
Że gdy stanęła na ciemnym przezroczu,
Słońc się girlandy – niby zawrócone
Żurawie – wiążą w nadświętą koronę.
 
 
Siostro! twe rany mocniej się płomienią,
A z twoich oczów18 wesołość wylata
I szaty twoje się jak tęcze mienią,
I pierś wzniesiona, i skrzydli się szata.
Nie leć! te słońca ciebie opierścienią
Jak powój, który kolumnę oplata,
I tam zostaniesz, statui starożytnej
Podobna – śród słońc złotych – przy błękitnej.
 

Atessa

 
O, nie zostanę! bo w tej gwiazd powodzi
Ona się zniża i z duchami swemi19,
I na miesiącu swym na ziemię schodzi,
Bo zapragniona jest znowu na ziemi;
Oto więc na swej półmiesięcznej łodzi
Płynie, rękami sypiąca złotemi20
Litośną21 miłość… dawno tak widziana
Na wyspie Patmos przez świętego Jana22.
 
 
Patrzaj na ciemne, szmaragdowe lasy —
Zniżyła się tam i rzuca spod siebie
Dwa wielkie tęczy rozwiniętej pasy,
Które się od niej zaczęły na niebie.
Przychodzą nowe na świat Pańskie czasy,
Niechaj umarły swych umarłych grzebie!
A ty nie maż ust światowym piołunem,
Ale tej łaski Pańskiej bądź zwiastunem!
 
 
Widzę, jak oczy twe światłami skrzą się
I za tym widem23 przeszły i wróciły
Bez łez… Czyć zawsze napisano w losie
Nie być miłości duchem, ale siły?!
Mów do mnie! może w twoim smętnym głosie
Nie będzie echa podziemnej mogiły.
O nie! ty cały łamiesz się w boleści,
A twoja ręka szuka rękojeści.
 

Poeta

 
To nic, jam pobladł… duch mój jest otchłanią
Tęsknot i musi strzec się własną mocą;
Czuję, że gdybym ja poleciał za nią
Tam, gdzie te światła całą ziemię złocą,
Byłbym jak jedna z gwiazd, co się tumanią
I przez tęczowe jej rąbki migocą,
I już… już własnej twarzy mieć nie mogą,
A ja tu czekam w ciemności…
 

Atessa

 
Na kogo?
 

Poeta

 
Żaden duch nie jest bez przyjaciół własnych,
Żaden głos nie jest bez ech – poza światem.
Raz ja nad Ikwą po mych łąkach jasnych
Błądząc, znudzony błękitem i kwiatem,
Bo mi w pamięci koral twych ust krasnych,
 

Конец ознакомительного фрагмента.

Бесплатно

0 
(0 оценок)

Читать книгу: «Poeta i natchnienie»

Установите приложение, чтобы читать эту книгу бесплатно

На этой странице вы можете прочитать онлайн книгу «Poeta i natchnienie», автора Juliusz Słowacki. Данная книга относится к жанрам: «Литература 18 века», «Зарубежная поэзия». Произведение затрагивает такие темы, как «повести». Книга «Poeta i natchnienie» была издана в 2020 году. Приятного чтения!