Читать бесплатно книгу «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca» Фредро Александр полностью онлайн — MyBook
image
cover

Aleksander Fredro
Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca

Rozum mężczyzną, białogłową afekt tylko rządzi; oraz 1 kocha, oraz nienawidzi; nie gdzie rozum, nie gdzie afekt, tam wszystko.

And. Max. Fredro 2

OSOBY:

PANI DOBRÓJSKA

ANIELA

KLARA

RADOST

GUSTAW

ALBIN

JAN

Na wsi w domu pani Dobrójskiej.

AKT 1

Duży pokój – dwoje drzwi w głębi – trzecie drzwi po prawej stronie sceny do pokojów pani Dobrójskiej, czwarte po lewej do pokoju Gustawa, okno.

SCENA I

JAN

sam – w płaszczu zarzuconym na ramiona – chodzi – patrzy w okno, potem mówi, ziewając:

 
Czekaj mnie, nie śpij, powrócę o trzeciej.
Piękna mi trzecia: słońce jak w dzień świeci,
A mój pan drogi gnie sobie parole,
Albo z butelką… albo… No! już milczeć wolę.
 

SCENA II

Jan, Radost.

RADOST

idąc ku drzwiom Gustawa

 
Śpi Gucio?
 

JAN

 
Czy śpi? – Jak zabity, panie.
 

RADOST

 
Lubi spać hultaj.
 

JAN

zastępując od drzwi

 
Niechże pan nie chodzi.
 

RADOST

 
A to dlaczego?
 

JAN

 
Bo śpi.
 

RADOST

 
Nic nie szkodzi.
 

JAN

zastępując

 
Będzie się gniewał.
 

RADOST

 
Nic mi się nie stanie.
 

JAN

 
Dopiero zasnął – ledwie pół godziny.
 

RADOST

 
Cóż w nocy robił?
 

JAN

 
Nie spał!
 

RADOST

 
A z przyczyny?
 

JAN

 
Z przyczyny? – Zasłabł.
 

RADOST

troskliwie

 
Zasłabł?
 

JAN

z westchnieniem

 
Niespodzianie.
 

RADOST

 
Cóż mu jest?
 

JAN

 
Co jest? – jakiś zawrót głowy…
 

RADOST

 
Hm!
 

JAN

 
Wstręt do wody…
 

RADOST

 
Hm!
 

JAN

 
Pragnienie wina…
 

RADOST

 
Hm! proszę, proszę, wieczór3 jeszcze zdrowy!
 

JAN

wzruszając ramionami

 
Ha! słabość, panie, piorunem zaczyna.
 

RADOST

do siebie

 
Hm! wstręt, pragnienie! hm… hm… zawrót głowy.
 

JAN

 
Niech no się wyśpi, po południu wstanie.
 

RADOST

 
Chciałem być w domu i dziś tu z powrotem;
Lecz taką rzeczą ani myśleć o tem.
 

JAN

 
Owszem, jedź pan, jedź; ręczę, że za chwilę…
 

RADOST

 
A sen spokojny?
 

JAN

zastępując drogę

 
Lada co obudzi.
Cicho, dla Boga.
 

RADOST

 
Drzwi tylko uchylę.
 

JAN

 
Ale drzwi skrzypią.
 

RADOST

 
Własnemi oczyma…
 

JAN

odstępując

 
Ha, kiedy już tak! Niech się pan nie trudzi:
Darmo tam patrzeć – mego pana nié ma4.
 

RADOST

 
Nie ma?
 

JAN

 
A nie ma.
 

RADOST

 
Gdzie jest?
 

JAN

 
Stąd o milę.
 

RADOST

 
Jak? Co?
 

JAN

 
Pojechał.
 

RADOST

 
Dokąd?
 

JAN

 
Do Lublina.
 

RADOST

 
Do Lu… Lu…
 

JAN

z ukłonem kończąc słowo

 
…blina.
 

RADOST

 
Kiedy?
 

JAN

 
Wczoraj.
 

RADOST

 
Po co?
 

JAN

 
Nie wiem.
 

RADOST

 
Macież5 go! Już szaleć zaczyna,
Już, Bogu dzięki. – Jeździć, latać nocą…
I czegóż stoisz? Panie, zawrót głowy?
Hm! wstręt do wody! Co – wina pragnienie?
 

JAN

 
Stoję na warcie, muszę być gotowy
Otworzyć okno na pierwsze skinienie.
 

RADOST

 
Na co otworzyć?
 

JAN

 
Dla mojego pana:
Tędy wychodzi, tędy się i wchodzi.
 

RADOST

załamując ręce

 
Przez okna łazić śród6 jasnego rana!
To waryjata7 prawdziwie dowodzi,
 

ironicznie

 
I kiedyż wróci na swoje wesele?
 

JAN

 
Jeśli mu wierzyć, miał o trzeciej wrócić.
 

RADOST

do siebie

 
O, muszę, muszę cugli mu przykrócić!
O, czego nadto, tego i za wiele!
 

Słychać pukanie do okna.

JAN

idąc do okna

 
Niechże pan łaje, bo przybywa właśnie.
 

Otwiera okno.

SCENA III

Gustaw ubrany do konia, Jan, Radost w głębi.

GUSTAW

włażąc przez okno

 
To czas! – niech go piorun trzaśnie!
 

JAN

 
Dobrze pan mówi: bogdajby go trzasnął!
 

GUSTAW

 
A co? Śpią jeszcze?
 

JAN

 
Byłby sen nie lada!
 

GUSTAW

 
Trochem się spóźnił.
 

JAN

 
Mnie to pan powiada.
 

GUSTAW

 
Pewnieś nie dospał.
 

JAN

 
Gdybym był choć zasnął.
 

GUSTAW

oddając pręt, czapkę, rękawiczki i ocierając twarz

 
No, prawdę mówiąc, jak jestem na świecie,
Jeszczem tak pięknie zębami nie dzwonił:
Wicher, deszcz, zimno… psa by nie wygonił.
 

RADOST

 
A ciebie wygonił przecie.
 

SCENA IV

Radost, Gustaw.

GUSTAW

 
A stryjaszek!całując w rękę/
Dzień dobry!
 

RADOST

ozięble

 
Witamy z podróży!
 

GUSTAW

 
Już wstałeś?
 

RADOST

 
Jeszcześ nie spał?
 

GUSTAW

 
Dość czasu.
 

RADOST

 
Dzień duży.
 

GUSTAW

 
Dopiero świta.
 

RADOST

 
Świta, ale w twojej głowie.
 

GUSTAW

 
Niech i tak będzie, niech świta na zdrowie.
Byle mnie kochał stryjaszek kochany,
Był mi zawsze zdrów, czerstwy i rumiany.
Lecz, cóż to? mars? mars? fe! precz z nim do licha!
 

zaglądając w oczy

 
No… proszę… troszkę. – Niknie wyraz srogi.
Czoło się równa, oko się uśmiecha.
Otóż tak lubię,/ ściskając go/
mój stryjaszku drogi!
 

RADOST

płaczliwie, zawsze dając przestrogi

 
Mój Gustawie, powiedz mi: chcesz, czy nie chcesz żony?
 

GUSTAW

 
Chcę, chcę, stryjaszku.
 

RADOST

 
Pewnie?
 

GUSTAW

 
Jestem jej spragniony —
 

RADOST

 
Jakiże to więc sposób wyszukałeś sobie?
 

GUSTAW

 
Ja nic dotychczas nie wiem o sposobie.
 

RADOST

 
Te wycieczki przez okna, te nocne wyprawy.
 

GUSTAW

 
I cóż!
 

RADOST

zniecierpliwiony

 
Cóż! Panna!
 

GUSTAW

 
A, bardzom ciekawy.
Co moją pannę to obchodzić może,
Kiedy, jak i gdzie ja się spać położę?
Nie śpię – tem lepiej dla niej, bo na jawie
Nią tylko jedną myśli moje bawię,
I do niej wzdycham jak w dzień, tak i w nocy;
Ale jak zasnę – jestże to w mej mocy?
 

RADOST

płaczliwie

 
Mój Gustawie! – Dla Boga, porzuć myśli płoche,
I raz tylko, raz pierwszy zastanów się trochę.
Kilka dni jesteś pośród tak godnej rodziny,
I nie ma dnia jednego… gdzie tam dnia!… godziny,
Żebyś czegoś nie zbroił, aż się serce kraje.
Pani Dobrójska sama opiekę ci daje;
Nie idąc wzorem matek, co nos górą noszą,
Kiedy w duszy o zięcia wszystkich świętych proszą —
Pamiętna twych rodziców i mojej przyjaźni,
Swój zamiar względem ciebie głosi bez bojaźni.
Ale wszystko na próżno, daremnie się trudzi:
Miejski panicz w wieśniakach innych widzi ludzi;
Swoich nudów nie kryje, grzeczności nie sili,
I chce dać uczuć wartość każdej swojej chwili.
Wróbel się tylko, mówią, pustej strzechy trzyma,
Ale co w twojej głowie już i wróbla nie ma.
 

GUSTAW

ze szczerem zastanowieniem

 
Prawda, prawda, stryjaszku, zbyt słuszne przestrogi;
Ach, ojcowskiemi strzeżesz mnie oczyma,/ ściskając go
O, jesteś dla mnie skarb, przyjaciel drogi,
Dzięki ci, dzięki za twoje przestrogi.
 

RADOST

z rozczuleniem ściskając go

 
Mój ty poczciwy, mój luby Gustawie!
 

GUSTAW

 
Mój przyjacielu, mój ojcze kochany!
Zobaczysz, jak się ogromnie poprawię,
Bylem miał tylko powód do odmiany.
A teraz zgadnij, jaką dziś zabawę…
 

RADOST

 
O dla Boga! on swoje! Otóż masz poprawę.
Ach zmiłuj się, uważaj, powiedz, czy to ładnie,
Że z domu pan zalotnik oknem się wykradnie,
Aby noc całą Bóg nie wie gdzie trawić!
 

GUSTAW

 
Ależ stryjaszku, ja się muszę bawić.
 

RADOST

 
Bawić!
 

GUSTAW

 
A wprawdzie, w tym szanownym domu.
Gdzie każdy dla mnie aż nadto łaskawy,
Gdzie nie ubliżam w niczem i nikomu,
Żadnej dotychczas nie widzę zabawy.
 

RADOST

 
Idzież tu o zabawę, wrzawę nieustanną?
 

GUSTAW

 
Ależ o nudy idzie.
 

RADOST

 
Nudy z piękną panną!
 

GUSTAW

 
Nie będą nudy, jak się kochać będę.
 

RADOST

 
I kiedyż to nastąpi?
 

GUSTAW

 
Jak się z nią ożenię.
 

RADOST

 
Albo inaczej: jak na koszu8 siędę9.
 

GUSTAW

 
Ba, ba, ba! jeszcze czego.
 

RADOST

 
I skąd pewność, że nie?
Jestże to napisano, wyryto na niebie,
Że Aniela koniecznie musi pójść za ciebie?
 

GUSTAW

 
Pójdzie, pójdzie, stryjaszku.
 

RADOST

 
Tylko bardzo proszę,
Niech samochwalstwa od ciebie nie znoszę.
 

GUSTAW

 
Do samochwałów któż tego policzy,
Który rozsądnie zważa i powiada,
Że gdzie dwie rodzin związku sobie życzy,
Związku się w końcu spodziewać wypada?
 

RADOST

 
Prawda, jeśli Aniela choć trochę polubi.
 

GUSTAW

 
Bądź z łaski swojej spokojny w tym względzie.
Już ja ci ręczę, wszystko dobrze będzie.
 

RADOST

 
Nadto pewności, a ta pewność zgubi.
 

GUSTAW

 
Już spuść10 się na mnie… Ale dość tych fraszek.
Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek…
 

RADOST

 
Pewnie, gdzie byłeś?
 

GUSTAW

 
Gdziem bawił tak długo.
 

RADOST

 
Wymów już, wymów, bo cię diable dusi.
 

GUSTAW

 
Na miejskim balu byliśmy przebrani.
 

RADOST

 
Na jakim balu?
 

GUSTAW

 
Pod Złotą Papugą.
 

RADOST

 
W karczmie!
 

GUSTAW

 
Przebrani.
 

RADOST

 
O Boże! o Boże!
 

GUSTAW

 
Tego młodemu nikt pewnie nie zgani.
 

RADOST

ironicznie

 
Pewnie pochwali?
 

GUSTAW

 
Bo pochwalić musi.
 

RADOST

 
Piękna mi szkoła!
 

GUSTAW

 
Lepsza być nie może.
Na małym świecie, co się wielkim mieni,
Gdzie każdy trwożnie po śliskiej przestrzeni,
Jakby na szczudłach i w przyłbicy chodzi;
Tam, czem są ludzie, niechaj nikt nie bada.
Ale gdzie człowiek mało pozór ceni,
Przybranym kształtem nie chce i nie zwodzi,
Gdzie więcej wola, niż rozum nim włada,
Tam schwytaj pędzel, wzór stoi gotowy.
 

RADOST

 
Otóż go macie! Jest La Bruyère11 nowy.
 

płaczliwie

 
Gucio! dopieroś dziękował za radę.
 

GUSTAW

nie słuchając

 
I co mi teraz przychodzi do głowy.
 

RADOST

 
Na przykład?
 

GUSTAW

 
Jedźmy tam dziś.
 

RADOST

 
Ja z tobą?
 

GUSTAW

 
Ty ze mną.
 

RADOST

 
Oszalał!
 

GUSTAW

 
Wcześniej wrócisz.
 

RADOST

ironicznie

 
Tą drogą tajemną.
 

GUSTAW

 
Jedziesz?
 

RADOST

 
Dajże mi pokój.
 

GUSTAW

 
No, to sam pojadę.
 

RADOST

 
Guciu! dopieroś dziękował za radę.
 

GUSTAW

żałośnie

 
Luby stryjaszku! wkrótce się ożenię.
 

RADOST

do siebie z zadziwieniem

 
No! i dlatego takie figle stroi.
 

GUSTAW

jak wyżej, prosząc

 
Już raz ostatni.
 

RADOST

 
Ja go nie odmienię,
To rzecz daremna.
 

GUSTAW

 
Na kasztana wsiędę!…
 

RADOST

przestraszony

 
O! na kasztana!
 

GUSTAW

 
Przede dniem tu będę.
 

RADOST

 
Weź już moją dorożkę, a kasztan niech stoi.
 

do siebie:

 
Jeszcze kark skręci z tego waryjata.
 

GUSTAW

 
Dobrze, stryjaszku.
 

RADOST

 
I deliję12 moją.
 

GUSTAW

 
Dobrze, stryjaszku.
 

RADOST

 
W tej kurteczce lata.
Jeszcze kataru u diaska dostanie.
 

GUSTAW

 
Dobrze, stryjaszku, jak chcesz, tak się stanie.
Ja zawsze mówię, święte rady twoje.
 

RADOST

 
Otóż masz, teraz powie, że to z mojej rady
Przez okna łazi na nocne biesiady.
 

GUSTAW

 
Zatem radzisz wchodzić drzwiami?
 

RADOST

 
Gadajże z waryjatami!
Ja ci radzę pójść spać.
 

GUSTAW

 
Spać?
 

RADOST

 
Bladyś, aż niemiło.
 

GUSTAW

 
Blady? To dobrze, to nic nie zaszkodzi:
Bladość niepokój miłosny dowodzi,
Bladości prędzej niż słowom się wierzy.
Pamiętasz przecie, jak to dobrze było
Rano, nazajutrz, po twojej wieczerzy?
 

RADOST

 
Mojej wieczerzy?
 

GUSTAW

 
To jest, mówiąc szczerze,
Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę,
Ale stryjaszek potem długi płacił.
 

RADOST

 
Niestety!
 

GUSTAW

 
Wcalem na cerze nie stracił.
„Teraz to kocha – rzecz niezaprzeczona —
Jak blady, słaby! – on z miłości skona” —
Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono.
I gdybym nie był zanadto…
 

RADOST

 
No, no, no,
Nie dość szaleje, jeszcze mnie powiada!
Teraz idź i śpij, taka moja rada.
Ale mój Guciu, Guciuniu serdeczny,
Staraj się zbliżyć, podobać Anieli.
 

GUSTAW

 
Dobrze, stryjaszku.
 

RADOST

 
Dla matki bądź grzeczny.
 

GUSTAW

 
Dobrze, stryjaszku.
 

RADOST

 
I na miłość Boga,
Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga,
Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco.
Bo często słowa jakby z worka lecą,
Ale sensu w nich – no! – tego tam nie ma. —
A teraz idź spać, już mrugasz oczyma.
 

GUSTAW

 
Pójdę się przebrać.
 

Całuje go w rękę.

RADOST

całując go

 
Pamiętaj, Gustawie…
 

GUSTAW

 
Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię.
 

Odchodzi w lewe drzwi boczne.

RADOST

patrząc za nim, serio

 
Poprawię! Zawsze jedno co godzina,
Zadziwisz się! tak!/ przechodząc nagle w uczucia
Kochany chłopczyna!
 

Бесплатно

0 
(0 оценок)

Читать книгу: «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca»

Установите приложение, чтобы читать эту книгу бесплатно

На этой странице вы можете прочитать онлайн книгу «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca», автора Фредро Александр. Данная книга имеет возрастное ограничение 12+, относится к жанрам: «Литература 18 века», «Зарубежный юмор».. Книга «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca» была издана в 2020 году. Приятного чтения!